Forum www.forumdzikiepola.fora.pl Strona Główna www.forumdzikiepola.fora.pl
Burzliwy wiek XVII.Poczuj go na własnej skórze!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W kilku slowach opisanie Rzeczypospolitej

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumdzikiepola.fora.pl Strona Główna -> Świata opisanie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Starosta
Starosta



Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Chłop

PostWysłany: Sob 13:25, 25 Gru 2010    Temat postu: W kilku slowach opisanie Rzeczypospolitej

Skrupulatne opisanie Rzeczypospolitej, Korony i Litwy, ku pożytkowi Ichmościów panów braci podane, albo skarbiec sciencyi wszelakiej, czyli gdzie karczmy, dziewek, kościoła, dworów, traktów, brodów, gościńców, zwady i pijatyki szukać.

Fragmenty z podręcznika Dzikie Pola


Hej, Żydzie, piwa dawaj, a chyżo!

Nie, nie biłgorajskiego! Takie chyba dla psów i czeladzi się godzi! Wareckiego podaj, haniebnie pienistego! Czy kufel cały, pytasz? Chyba tak, albo dzban przynieś od razu. Po co dwa razy masz chodzić? Nabiegasz się jeszcze dzisiaj, to pewna. Czy, pytasz, alkierz cały zajmę? Ha, przeciem szlachcic, polonus nobilis sum! To niby gdzie mam pić? W izbie z chłopami! Oj, Żydzie, bacz co gadasz, bo jak mi nie wygodzisz, to bizunem w łeb weźmiesz, jak nic! Widział to kto kiedy, coby się szlachcic z plebejami pospolitował? Wszak sam wiesz dobrze, że Noe miał trzech synów. My, szlachta polska, od Jafeta; wy, Żydzi, od Sema, a chłopi od Chama. Tak to Pan Bóg zarządził, iżby każda nacja miała swoje miejsce na tym świecie. Pytasz czy zapłacić czym mam?! O szelmo, zdrajco judaszowy! Dziesięć karczem ja mógłbym za jeden taki trzos kupić, co u mego pasa wisi!

Tętent koni słychać. Ani chybi pacholik jaki przyjechał. Zaraz do izby wejdzie...

Słodki Jezu! Toż to nie pacholik żaden, jeno pan Jacek Dydyński, stolnikowic sanocki!

Powitać, powitać jegomości. Padam do nóżek, sługa uniżony jaśnie oświeconego pana. Tuszę, że Waszmość nie każe mnie z alkierza wygnać? Wszak ja u boku waścinego ojca w Mołdawii, pod Janem Zamoyskim wojowałem...

Wielce dziękuję, łaskawości waszej, że mi u stoła zostać pozwala. Czy miodem, pytasz, panie, nie pogardzę? Kiep odmawia, gdy nie kiep prosi! Łaska to boska pana stolnikowica tutaj sprowadziła, bo u mnie kiesa pusta i jużem był myślał, jak się Żydowi wykpić i z karczmy uciec, aby za piwo nie zapłacić.

A cóż to, proszę waszmości, jakiś pludra u waścinego boku? A, to waściny przyjaciel z Francyjej? Ha, tom i ja za młodu do Paryża peregrynował. Powiadasz, panie stolnikowicu, że waszmości przyjaciel o Polsce książkę pisze? No to dobrze i zacnie pisz, pludro! Jako się zwiesz? Bojpłan? Strasznie dziwaczne te wasze pludrackie nazwiska. Nie to co nasze, szlacheckie, ot Zamoyski, Chodkiewicz, Trepka, Długołęcki, Krzesz, Stadnicki, Koniecpolski... Te jako stal dźwięczą, kiedy w nią uderzysz, a nie, proszę waszmości, jako krowie gówno obcasem rozdeptane.

Powiadasz, panie bracie z Francyjej, że o Rzeczypospolitej posłuchać pragniesz? I że nikt tak bajać nie potrafi jak ja? No cóż, to rozsiądź się i słuchaj. A notuj uważnie, coby innym pludrakom słowa me przekazać.


Rzeczpospolita, to jest Korona i Litwa

Jak mam zacząć opowiadać ci, pludracze, o naszej Rzeczypospolitej? Może inaczej – co ty o niej myślisz? Czymże jest dla ciebie Polska i Litwa? Piekłem chłopów? Niebem dla szlachty? Rajem dla Żydów? Czyśćcem dla mieszczan? Królestwem swawoli szlacheckiej, pijanych Polaczków, ciemnoty, brudu i zabobonu? No cóż, być to może, jeno dlaczego wasz król Henryk Walezy, którego na tron wybraliśmy, nie mógł się na Wawelu nadziwić, że łazienka tam zwykła, a gdy kuraskami pokręcisz, to ciepła albo zimna woda się leje? Dziwował się też, że na Wawelu nie zdarza się, aby czeladź i pachołcy załatwiali swe potrzeby do kominków, albo na schodach, co przecie w Luwrze w Paryżu – zwyczajna rzecz jest. A na Wawelu od dawien dawna stoi zacne gdanisko do małej i dużej potrzeby.

Tak to dziwują się cudzoziemcy Rzeczypospolitej i obyczajom naszym. A najbardziej król Henryk Walezy, sprytny Henricus, co zrobił Polsce psikus, dziwował się, gdy mu kazano przysięgać, że dochowa wolności religijnych i nigdy nie będzie prześladował innowierców. Nie w smak to było sodomicie francuskiemu, bo wszak ledwie dwa lata wcześniej w noc świętego Bartłomieja kazał tyrańsko i bestialsko wymordować hugenotów w Paryżu. Zdziwił się tedy Henryk, że gdy nie chciał podpisać paktów o zachowaniu tolerancji w wierze, rzekł mu Jan Zborowski: jeśli nie podpiszesz, nie będziesz panował!

Tak to dziwują się naszej Rzeczypospolitej postronne narody. Dziwują się, że Korona i Litwa na dwóch filarach stoi. Pierwszy filar to jest wieczny pokój pomiędzy różniącymi się w wierze, dzięki czemu nie ma u nas ni rzezi, ni wojen religijnych, ni krwawych nocy, protestant pije miody i piwa z katolikiem w żydowskiej karczmie, kalwin żeni się z prawosławną panną, a brat polski, to jest arianin, czyta spokojnie księgi w swoim zborze i u Tatara towary kupuje.

Drugim zaś filarem Rzeczypospolitej jest aurea libertas, to znaczy złota wolność szlachecka. Wiesz-li ty pludraku, co to wolność? Zaraz ci to dokładniej wytłumaczę. Otóż w kraju naszym każdy szlachcic polski może swobodnie wypowiadać swe poglądy, choćby nawet przeciwko panującemu władcy, o ile, rzecz jasna, nie narusza przy tym prawa. Nikt i nic, nawet król nie może uwięzić za to szlachcica bez wyroku sądowego, a sąd jest wybierany nie przez króla, ale przez szlachtę właśnie. Spojrzyj na siebie, pludraku. Czy ty jesteś wolny w swej Francyjej? Jesteś niby kawaler, ale przecie nie żaden hrabia ani diuk. Znaczy się, z tobą mogą panowie możni wszystko do woli uczynić. Żonę wychędożyć, majętności pobrać, a jeśli nie w smak ci będzie, że twoją małżonkę albo i córki król Ludwik, baron, albo diuk, czy wreszcie kardynał w łożnicy posuwa, tedy w kajdany pójdziesz, do Bastylii i tyle. A jak łaskę królewską utracisz, to i majętności ci zabiorą i bez szeląga przy duszy ostaniesz. A u nas, panie bracie, król rządzi, ale ma ręce skrępowane przywilejami. Tedy choćby był tyranem największym, nie może sądzić szlachty i ścinać jej po woli, nie może zgarnąć cudzych majętności czy odebrać urzędu, bo wszystkie są dożywotnie. A i sam król wybierany jest przez szlachtę.

Co, mówisz, że błaznem jestem i że to niemożliwe? Tedy ci odpowiem, że nie błazen ja, ale obywatel, który wybiera królów i obala tyranów. Jestem wolnym człowiekiem, tak samo jak każdy szlachcic w Rzeczypospolitej!

Jest tedy u nas w Polsce i na Litwie czemu się dziwować. A najbardziej dziwują się pludraki z Francyjej czy inne Niemce temu, że Rzeczpospolita, która od morza Sauromackiego, to jest Bałtyckiego, aż do Pontus Euxinus, to jest morza Czarnego sięga, połączyła pod swą koroną tyle ziem i księstw w sposób pokojowy. Tak to bowiem ani Ukraina, ani żadne ziemie na wschodzie, południu, czy północy naszego kraju leżące nie zostały podbite krwawo, czy w czasie wojny wcielone do Rzeczypospolitej. Królestwo nasze powstało bowiem z unii dwóch wielkich narodów: Polskiego i Litewskiego, które dobrowolnie połączyły się w jedno państwo pod berłem jednego monarchy, wywodzącego się z Litwy. Tak więc Rzeczpospolita składa się z Litwy i Korony, czyli dawnego Królestwa Polskiego, a szlachta polska i litewska ma takie same prawa. Ale po kolei. Dolej, Żydzie, miodu! Opowiem ci teraz, panie Francuz, o ziemiach Rzeczypospolitej.


Prusy Królewskie i Książęce

Gdybyś spojrzał waszmość na samą Koronę Królestwa Polskiego, nie licząc Litwy i Inflant, to obaczyłbyś, że począwszy od północy, wygina się w łuk ku wschodowi, obejmując licznie ziemie i miasta. A na samym początku cięciwy leżą Prusy Królewskie i Prusy Książęce.

Prusy to kraina u ujścia Wisły, która już od pradawnych czasów, bo od pierwszych Piastów należała do Polski. Później została stracona, jednak ponad dwieście lat temu król Kazimierz Jagiellończyk wydarł ją z gardła Krzyżakom, to jest strasznym mnichom, co jako krzyżowcy przybyli tutaj, by nawracać Prusów i Litwinów, którzy wtenczas tkwili jeszcze w pogaństwie. Jednakowoż ci ostatni zjednoczyli się z nami, Polakami, w dobrowolny i bezkrwawy sposób przyjęli chrześcijaństwo, po czym wspólnie odnieśliśmy wielkie zwycięstwo nad Krzyżakami pod Grunwaldem. A w pięćdziesiąt lat po nim królowie polscy zawojowali doszczętnie Zakon Krzyżacki – ziemie u ujścia Wisły, czyli Prusy, zostały na powrót przyłączone do Korony Polskiej i nazwano je Prusami Królewskimi. A wielki mistrz krzyżacki musiał królowi Polski i Litwy czołem bić na rynku w Krakowie. Miały przekupki, łyki i żacy prawdziwe jasełka!

Reszta ziem krzyżackich wcielona została do Rzeczypospolitej jako lenno. A gdy ponad sto lat temu wielki mistrz krzyżacki zbuntował się przeciwko królowi Zygmuntowi z Krakowa i został pokonany, zrzucił szatę zakonną i stał się zwykłym księciem, zależnym zresztą od króla polskiego. Stąd właśnie drugą część Prus – tę z Królewcem – zwykło się nazywać Prusami Książęcymi. Jak wskazuje sama nazwa, rządzi nimi książę, zwany kurfirstem – elektor wywodzący się z niemieckiego rodu Hohenzollernów z Brandenburgii. Jest on jednak całkowicie zależny od króla Rzeczypospolitej. Zresztą większość mieszkańców Prus Książęcych nie uważa za swego pana tego pludraka, ale króla Polski i Litwy. Przez to go jeszcze nie lubią, że kalwin, a oni tam sami lutrowie.

Prusy Królewskie to zacna i dostatnia ziemia. Wiele tu miast, wśród których wymienić należy przede wszystkim Gdańsk, zwany nie bez powodu Chłańskiem, ale o nim powiem później. Kraina ta jest płaska, pełna zagajników, łąk i wielkich jezior, a nad samym morzem, począwszy od Gdańska właśnie, wznoszą się strome pagóry i pagórki. Najładniejsza zaś jest rozległa dolina Wisły. Choć rzeka rozlewa się tutaj płasko, to zwłaszcza na jesieni i wczesną wiosną staje się niebezpieczna. Tędy jednak spływają do Gdańska szkuty i tratwy wyładowane zbożem, a w górę Wisły płyną statki z towarami sprowadzanymi z dalekich krajów. Rzeczpospolita bez Prus Królewskich jest zatem jak orzeł bez jednego skrzydła.

Kraj to dostatni, mlekiem i miodem (zwłaszcza półtorakiem) płynący. Karczmy są tutaj zacne, miasta porządne i murowane, a na wsiach chłopi mieszkają w chałupach, które gontem są kryte, a czasem i z cegły wzniesione – lepsze niźli niejeden dwór na Ukrainie. Wszystkie pola są obsiane, a przy wsiach wiele sadów, stawów, browarów i gorzelni.

Kogóż, proszę waszmości, nie ma w Prusiech! Chyba brakuje tylko Maurów i cyklopów z Nowego Świata. Chłopi po wsiach mówią zwykle po polsku, a większość szlachty używa stroju polskiego. Jednak w miastach mieszka wielu Niemców, Holendrów, Szkotów i Bóg wie kogo jeszcze. W Prusach wiele jest dostatnich miast, a wszystkie te, które położone są nad morzem, mają duże i wspaniałe porty, w których cumują statki z Niderlandów, Niemiec, Anglii, a nawet z dalekiej Hiszpanii. Oprócz Gdańska ważnym ośrodkiem handlu jest Elbląg, który ongiś rywalizował ze wspomnianym miastem, jednak nigdy nie osiągnął takiej potęgi i sławy co Gdańsk. Dostatnim miastem jest Gniew, w którym mieszkają głównie Niemcy - protestanci. Ja wszelako tego miasta nie lubię, bo miałem tam przygodę niezbyt miłą ze strażami miejskimi. Bo to, waszmość uważasz, łyki i chamy nie znają, co to fantazja szlachecka. A o co, pytasz, poszło? Ano o to, że trochęśmy z kompanią zacną na koniach nocą po mieście pohasali i z półhaków palili. A mieszczanie wysłali najprzód do nas deputację, abyśmy precz poszli. A gdyśmy oćwiczyli deputatów batożkami, a kilku – co zuchwalszych – uciszyli szablami, przyszła do nas kupa głupich chmyzów z halabardami. A jakież te Niemce i Angielczyki zawzięte! Ledwośmy im strzymali, a potem przez mur uchodziliśmy z miasta. Pozwali nas zaraz do sądów mieszczankowie, poprzysyłali pozwy i prostestacje, ale przyjdzie czas jeszcze, że im te pozwy batożkami na plecach wypisać każę!


O Gdańsku, czyli Chłańsku

Najpotężniejszym miastem w Prusach Królewskich jest Gdańsk, wielki i wspaniały, otoczony potężnymi fortyfikacjami bastionowymi, chroniony przez system śluz i grobli. Przez szlachtę nazywany jest on Chłańskiem, bowiem jego mieszczanie doszli do gigantycznych fortun bogacąc się na handlu dobrami, które wywożone są z Rzeczypospolitej, a więc na sprzedaży zboża, bydła i drewna. Wszystkie te dobra, powstałe w folwarkach i latyfundiach w całej Koronie, spławiane są bowiem Wisłą do tego miasta i giną jak w otchłani. A giną dlatego, że tutaj kupują je kupcy z Niderlandów, Anglii, Danii i Hiszpanii. Z kolei do Gdańska cała szlachta z Korony polskiej przyjeżdża po meble, obrazy, broń, kobierce, drogie tkaniny i inne luksusowe towary, które sprowadzane są z Cesarstwa, Anglii i Francji.

Mieszczanie w Gdańsku to protestanci-luteranie, którzy mówią po polsku lub po niemiecku, a część ksiąg prowadzona jest w tym ostatnim języku. Pospólstwo atoli i plebs, pochodzący z Prus Książęcych, Kaszub albo z Kujaw, jest w części katolicki. Gdańszczanie wiedzą dobrze, że całe ich bogactwo bierze się z Rzeczpospolitej i dlatego nigdy nie zdradzili Najjaśniejszego Pana, a najgorsze co może ich spotkać, to panowanie elektora pruskiego. Jedynie w roku 1576 miał miejsce bunt Gdańska przeciwko Stefanowi Batoremu, jednak wojska koronne zadały pysznym mieszczankom klęskę nad Jeziorem Lubieszowskim, a mieszczanie musieli ukorzyć się przed królem.

Jakże opisać to miasto, to okno na świat Rzeczypospolitej? Przede wszystkim nadmienić trzeba, że w Gdańsku jest wielki port, do którego przypływają po towary galeony, pinasy i karawele z całej Europy. Stąd waszmość popłynąć możesz nie tylko do Londynu czy dalekiego Madrytu, ale nawet do Indyj Zachodnich, a nawet na sam koniec świata. W mieście pełno jest marynarzy, kapitanów, często dostrzeżesz waszmość w tłumie brodatego wilka morskiego z papugą na ramieniu, czy też Murzyna czarnego niby diabeł, albo cudzoziemców różnych: Portugalczyków, Holendrów, Szkotów, Duńczyków, Szwedów, Niemców, Anglików, Hiszpanów i innych przybyszy, którzy szukają tu zarobku i szczęścia. A w osadzie pod Gdańskiem zwanej Nowe Szkoty mieszkają Olędry, to jest menonici, którzy wojskowo sługiwać nie chcą, ani dzieci nie chrzczą, a więc różnią się w wierze od nas, katolików, ale spokojnie sobie żyją i dostatnio. We Francyjej, pod rządami tego diabła Richelieu, pewnie poszliby na stos, albo też pod miecz, jako hugenoci w Paryżu w noc świętego Bartłomieja, a u nas Rzeczpospolita zapewnia im spokojny dom.

Nad szklenicami w gdańskich karczmach łacno posłuchasz o morskich przygodach, sztormach i piratach dalekich mórz. Nie pij jednak waszmość w karczmie Pod Złotą Czaszką, tudzież w piwnicy U Szypra, bo jeśli za dużo miodu pociągniesz, to możesz potem ocknąć się na morzu, na pokładzie statku, który płynie właśnie dookoła świata albo na Madagaskar. Bardzo często zdarza się bowiem, że kapitanowie uzupełniają w tak niegodziwy sposób braki w załogach okrętów.

Co w Gdańsku zobaczyć warto i gdzie napić się można? Ha, z pewnością w szynku U starego Szota, gdzie zacna kompanija się zbiera. Nieraz tam byłem i powiem waszmości, że gdy mnie kiedyś pewien łyk miejski przymówił od matki, sześciu synków miejskich usiekłem tą szablą, którą mam u boku. Co mówię sześciu, dwunastu ich było! Tamże uważaj waszmość na Jakuba Chruścickiego, bo to pijanica i przechera wielki – przyssie się szelma do ciebie, gdyś już dobrze pijany, wypije na twój rachunek, a potem zniknie, a ty dowiesz się wówczas, że ów niecnota wypił wcześniej piwa dwanaście kresek! I teraz ciebie jego długiem obciążą. A Michała Kopiwińskiego nie ruszaj, bo to rębajło srogi. Na szczęście on sam panów braci nie zaczepia. Wszakże Kopiwiński smali koperczaki do wszystkich dziewek w karczmie – jeśli którąś przyciśniesz, a on to zobaczy, wówczas zwada gotowa jako amen w pacierzu.

Z innych osobliwości Gdańska najważniejszy jest Żuraw stary, co stoi nad Motławą. Służy on do ładowania statków – podnoszenia i opuszczania ciężarów. Są na nim dwa wielkie koła, które poruszają jeńcy tatarscy i różni niegodziwcy, tudzież dłużnicy i łotrzy, którzy na więzienie przez sąd skazani zostali.

Nieco na uboczu od Gdańska znajduje się twierdza Wisłoujście, która broni dostępu do miasta od strony wody. Jest to wielka forteca, którą waszmość łatwo możesz dostrzec, bo ma wysoką wieżę, która z dala jest widoczna. Wokół wieży zaś jest mur, a takoż wały ziemne i bastiony z armatami, na których dniem i nocą czuwa straż. Twierdza ta służy takoż jako więzienie.

Z gdańskich cudeniek wymienić należy i kościoły, jak choćby świętej Anny, który jakieś sto lat temu przekazany został protestantom i jest ich kaplicą, wielki i wspaniały Marii Panny, dalej kościół świętego Jana, tudzież dawny kościół świętego Piotra i Pawła, w którym teraz mieści się zbór kalwiński. Za murami miasta stoi Biskupia Górka, a na niej kościół katolicki. Pod Gdańskiem zaś w Oliwie mieści się opactwo cystersów.

W samym mieście najsławniejszym miejscem jest chyba dwór Artusa, w którym spotykają się najzamożniejsi patrycjusze. Zacny też jest miejski ratusz, w którym na parterze znajduje się waga miejska, a na piętrach sale obrad i posiedzeń. Zaś w piwnicach zacna jest karczma U Hansa Piwowara. Tamój bywa mój znajomy stary, kuternoga Szot Wiliam Weles, co w Gdańsku mieszka od lat i zna wszystkie tutejsze murwy, zamtuzy, karczmy, chętnie też nad szklenicą opowie, co się ostatnio wydarzyło w mieście, kto kogo okradł, gdzie zwada była, jakie statki przybyły do portu i co w szerokim świecie słychać. A jeśli waszmość poswawolisz, lebo porąbiesz kogoś w pojedynku, tedy łacno znajdziesz się w Wieży Więziennej, przy której murach są łańcuchy i kajdany do zamykania w nie lżejszych przestępców. Jest tam izba katowska i małodobry mistrz, który nad zdrowiem łotrów czuwa. Tamże też ścinają zbrodni i szelmów, złodziei, morderców, krzywoprzysiężców. Ja tuszę, że kiedyś zetną i elektora pruskiego, psiego syna, którego jako żywo znieść nie mogę! Nie omiń też waszmość, będąc w Gdańsku, Ratusza Głównego. Na jednej z jego ścian jest zegar słoneczny, a na wieży zwykły, mechaniczny. A z ciekawości obejrzeć jeszcze możesz fontannę Neptuna na ulicy Długi Targ. Niestety, jeszcze woda z niej nie leci. A stare moczygęby powiadają, że dopiero wtedy poleci, kiedy przejdzie koło fontanny prawdziwa dziewica. A jak widać, dziewic w Gdańsku wciąż wielki jest deficyt. I to pomimo, iż już dawno w mieście tym nie bywałem.

Nieopodal fontanny w pewnej kamienicy mieści się szynk U Kaspra Kuternogi. W karczmie tej przesiaduje często Jan Heweliusz, znamienity astronom, który na strychu swojej kamienicy ma lunety, kwadranty i co noc podgląda, jak czarownice na sabaty latają, albo gwiazdy liczy. A co się nowej doliczy, to do tego szynku idzie i z uciechy pije przez dwa dni. Tego to człeka nachodzą po winie i miodzie takie planety, żem nieraz razem z resztą kompanii nieść go do małżonki musiał, co niezbyt było miłe, gdyż niewiasta jego to prawdziwa herod-baba i pięść u niej twarda, jako te skały pod Krakowem w ojcowskiej dolinie. Tenże to magik Heweliusz będąc pod dobrą datą, tłumaczył kiedyś dwu pijanym Mazurom, co to są epicykle oraz dyferenty planet i księżyców, a gdy nie rozumieli, obuszkiem im po podgolonych łbach nakładł tak, że na pewno wszystkie gwiazdy i komety obaczyli. Innym razem pokłócił się z jakimś szlachetką o to, czy ziemia jest okrągła. Bo szarak dowodził, że gdyby okrągła była, to by wszyscy z niej spadli. A Heweliusz z tym się nie zgadzał. A gdy mu argumentów brakowało w dyspucie, kułakiem sobie dopomógł i pałaszem wszystko szlachcicowi-hołocie wytłumaczył.

Inną osobliwością miasta jest ogromny Wielki Młyn na Raduni opływającej miasto. Jest to ogromny dom, w którym znajduje się dziewięć kół młyńskich, które poruszają z kolei żarna służące do mielenia zboża dla miasta. Są tam w środku zębate tryby. Warto też, waszmość, zawadzić o Złotą Kamienicę, na której fasadzie podziwiać możesz waść podobizny Solona, Regulusa, Scypiona Afrykańskiego, cesarza Ottona oraz nie mniej ważnych naszych monarchów: Władysława Jagiełły i Zygmunta III Wazy. W tejże kamieniczce mieści się na parterze kantor holenderskiej kompanii, która chętnie zaciąga w Rzeczypospolitej znamienitych kawalerów i rycerzy do służby w Nowym Świecie. Niejeden szlachetka z Prus Królewskich i Kujaw podpisał tu papiery albo cyrografy i pojechał do Indyj Zachodnich bijać piratów, dzikusów i ludożerców. Jeśli tedy waszmości chce się szukać onego Złotego Eldorado, albo pożeglować, to ofiaruj swe usługi kompanii. Przyjmą waszmości na pewno.

A niedaleko Gdańska jest miasteczko Oliwa, pod którą znamienity polski szlachcic Arendt Dickmann odniósł druzgocące zwycięstwo nad flotą szwedzką. Dickmann był to człek pełen fantazji i za jego pamięć teraz piję, gdyż z honorem zszedł z tego świata śmiercią, której wielu kawalerów mu zazdrości. Jego mość admirał był w Gdańsku zwykłym kupcem i prowadził przytułek świętego Jakuba dla chorych i starych marynarzy. Jednak, będąc już w bardzo podeszłym wieku, rzucił rękawicę fortunie i nie chciał umierać jak pies w łożu. Wszak dzisiaj żyjem, jutro gnijem! Tedy on i jego kompani – morscy weterani i zabijacy ze szpitala – pokazali, że nie będą czekać na śmierć na kolanach, żebrząc o ciepłą strawę od bogatych łyków z Gdańska. Zaciągnęli się na służbę do nowo powstającej floty Jego Królewskiej Mości. A gdy Szwedzi zablokowali Gdańsk na czele kilku jednostek, Dickmann dopadł ich pod Oliwą i tak rzyć sprał, że dwa okręty pludrackie na dno poszły, a reszta ze strachu uciekła. Niestety, zginął od ostatniej kuli armatniej i pochowany został w Kościele Mariackim.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Starosta dnia Sob 20:32, 25 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumdzikiepola.fora.pl Strona Główna -> Świata opisanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin